Koniec epoki

received_770606743128054

Gdy miesiąc temu moje zamówione do BUG kontroli Deathrite Shamany przyszły pocztą zawinięte w papier toaletowy, poczułem wyraźne zawirowania Mocy. Wszystkie możliwe argumenty za i przeciw wygnaniu jednomanowego planeswalkera z Legacy przewałkowano we wszystkie strony, przez wszystkich graczy i ekspertów.

drs

Aż w końcu stało się, wyrok zapadł i raczej nieprędko przyjdzie szansa na apelację. Dlaczego tak długo rozpatrywano tę sprawę? Wszak DRS był z nami niemal 6 lat. Jednakże na wokandę wcześniej trafiały znacznie bardziej palące problemy – Dig Trough Time, pokrewny mu Treasure Cruise czy opisywany przez nas tutaj Counterbalance. Dlaczego właśnie teraz zdecydowano, że mały golgari elf powinien zostać skazany na niebyt i, co ważniejsze dla tych słabiej obeznanych z tematem i formatem, czym sobie na to zasłużył?

Zacznijmy od zaczynania turę do przodu – ot, używasz sobie fetcha, stawiasz szamana, a turę później możesz wrzucić na stół True-Name Nemezis. Mana w dowolnym kolorze za zjedzenie lądu z dowolnego śmietnika umożliwiała granie praktycznie dowolnymi kombinacjami czarów, bez obawy, że zabraknie nam paliwa na ich zagrywanie. W efekcie najlepsza i najpopularniejsza talia w formacie, Grixis Delver, pozwalała sobie niekiedy na granie bez ani jednego R/B landa, bazując wyłącznie na niepohamowanym apetycie DRSa. Jakby tego było mało, manabase tak nikczemny, jak w Grixis Delverze czy 4-colour control nie był karany należycie przez talie używające Wastelandów – można wszak zawsze zjeść ten sam Wasteland, który przed chwilą pozbawił nas one-landera, z jakim zaczynaliśmy i radośnie grać dalej, szukając kolejnych fetchy Ponderem lub Brainstormem.

chasm

Druga umiejętność to prawdziwy kiler, nakręcony zegar, który od pierwszych tur nieubłaganie zbliża przeciwnika do smutnego końca jego rozgrywki. Karty używane w ramach własnej strategii, do ataku lub obrony, smakowały DRSowi po równo, wysysając bridgeżycie nawet z przeciwników schowanych w czołgu tak pancernym, jak Glacial Chasm czy Ensaring Bridge. Tam, gdzie zwykłe obrażenia w walce nie wystarczały lub gdzie na stole nie działo się wiele za sprawą wymienianych kontr i removalu, szaman przypominał o sobie bardzo szybko, jednocześnie niemal przez przypadek okaleczając talie korzystające mainowo z grobu mechanikami takimi jak Treshold, Flashback czy Dredge.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Równie „przypadkowo” niektóre strategie wyłączała ostatnia zdolność, karmiąca elfa truchłami poległych lub zrzuconych z ręki stworów. Reanimowanie i zagrywanie jednostek z tej strefy już w pierwszej grze okazywało się co najmniej trudne, nie mówiąc o sytuacji po włożeniu do talii całego hate’u z sideboardu. Dodatkowe +2 HP również potrafiło decydować o wyniku dłuższych, bardziej wyrównanych pojedynków, a statystyki 1/2 także nie należały do najgorszych.

Podsumowując, za 1 zieloną lub czarną manę otrzymywaliśmy planeswalkera, którego zdolności mogliśmy aktywować na instantcie. Dzięki DRSowi format niezwykle przyspieszył, choć nie za sprawą tak charakterystycznych dla niego pokazów mocy jak turn 1 win Storma czy reanimowanych gigantów. Przeciwnie – wszechstronność elfa szamana nie tylko umożliwiała granie nieskrępowane przez mana denial, screw czy color identity, ale przede wszystkim umożliwiała odpowiadanie na wszelkie „unfair” talie znacznie mniejszym kosztem. Daze ratujący przed kluczowym zagraniem z 1 tury przeciwnika nie cofał wcale naszego planu o turę, gdy wystawiony wcześniej DRS zapewniał dodatkowy land. Podobnie odtapowany szaman oznaczał nieustanny dostęp do odpowiedzi – mana po Brainstorm i Force of Will, Spellpierce, Flusterstorm, Lightning Bolt czy Fatal Push. Talie zbudowane wokół Deathrite’a nie wygrywały w pierwszych turach, ale już na tym etapie karały potężnie wszelkie błędy i przegrane pojedynki, często do poziomu, z którego nie dało się wygrzebać, równocześnie trzymając większość combo-decków w szachu.

Towarzyszem niedoli DRSa został Gitaxian Probe, w wypadku którego również możemy zapytać „dlaczego teraz?”. Co sprawiło, że właśnie w tym momencie Wizardzi przypomnieli sobie, że karta, która za darmo identyfikuje matchup, informując o wszystkich możliwych zagraniach przeciwnika, dobierając kartę i pompując synergie typu Prowess czy Storm nie nadaje się do Legacy tak samo, jak nie nadawała się do Moderna? Jednym z powodów może być właśnie rzeczony Storm, który bez tak ważnego narzędzia nie stanie się z miejsca straszydłem nr 1 „nowego” formatu bez Szamana. Drugi z powodów to zapewne chęć dobicia ostatniego gwoździa do trumny Grixis Delvera, który bez manafixu DRSa i użyteczności Probe’a oraz jego synergii z Young Pyromancerem stracił wszelkie szanse na przetrwanie jako super agresywny tempo deck z arsenałem kontroli i removalu.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Skoro jednak wiemy co i dlaczego przestało mieć znaczenie, przychodzi czas zapytać, co stanie się dalej? Prosta i cudowna odpowiedź brzmi – nie wiadomo. Ożywienie w formacie nie jest może równie wielkie, co po banie na Sensei’s Diving Top, ale porównywalne, zaś poziom trudności zagadki pt. „Legacy new metagame” jest chyba jeszcze wyższy. Przed nami przynajmniej kilka miesięcy najlepszej zabawy, gdzie każdy, nawet najgłupszy pomysł jest równie usprawiedliwiony, co ciekawy i nowatorski, gdzie nowi gracze nie muszą uczyć się na blachę prawideł z góry rozwiązanego formatu, a doświadczeni muszą ruszyć głową od nowa.

Fajnie jest powróżyć, jakie talie powrócą lub przebudują się do postaci, w której zasiądą na porzuconym przez Grixisa tronie, ale naprawdę zbyt wcześnie, by o tym przesądzać. Najbliższe duże turnieje, takie jak MKM Series Prague, pokażą zapewne bezpieczne wybory, jak Miracles czy wzmocnione ostatnimi dodatkami Death&Taxes, tradycyjnie borykające się z niezmiennie wybuchowymi combo-taliami pokroju Storma i Sneak&Show. Kolejne z tych talii niebawem dołączą do omówionych wcześniej D&T oraz Reanimacji we wprowadzeniach dla nowych graczy, którzy szczególnie powinni zainteresować się formatem po banach. Jeśli interesowaliście się Legacy od dłuższej chwili, ale z rozmaitych powodów nie zrobiliście pierwszego kroku, trudno o lepszy na to czas, niż teraz.

2 myśli na temat “Koniec epoki

Dodaj komentarz