Marvelous Pro Tour, czyli jak świat zapomniał o Ulamogu w 4 turze.

ulamog 2

Stare przysłowie pszczół mówi „skleroza nie boli, ale trzeba się nachodzić”. Wraz z pierwszym Pro Tourem po premierze Kaladeshu i zaskakującym wynikiem w top 8 talii opartej na tępym wciskaniu Aetherworks Marvel z topdecku wraz z Ulamogiem i Emrakulem w (potencjalnie) 4 turze, cały archetyp zniknął z mapy tzw. „poważnych” talii do wyboru dla „poważnych” graczy. Wiele było po temu powodów – konsystencja mordujących wszystkich i wszystko borosowych aggro, opartych o sterydowe plecy Gideona, wszechobecne talie na duchach, których pogromców niełatwo było odnaleźć, wreszcie zbugowana wszechmoc copycata, który w wyścigu przegiętych combodecków deklasował Marvela i jego eldrazi tytanów, oferując bezwarunkowy t4 win.

Po mocno spóźnionym i obśmianym przez wszystkich banie na Felidara, nadeszła chwila krótkiego oddechu. Wspaniałe tygodnie myślenia, zgadywania, budowania i testowania w oparciu o to, co kto uważa za dobre i co weryfikuje życie, meta oraz specyfika formatu. Mogłoby się zdawać, że społeczność graczy zapomniała o potężnym, acz mocno zacinającym się artefakcie, oferującym niezniszczalnego, przewijającego pół talii sukinsyna w czwartej turze na isntancie.
A jednak, we wszechobecnej sklerozie, pozbawieni Saheeli-combo prosi poszli po rozum do głowy i przyjrzeli się drugiemu (już pierwszemu) najprostszemu sposobowi na kradzież punktów typu „unfair” – Aetherworks Marvel.

marvel

Nie będę zachwalał Wam tego pomysłu, choć grałem nim od dnia, w którym zespoilowano rzeczony artefakt, we wszystkich możliwych konfiguracjach kolorów, buildów, win-conów, outów i wszelkiego dek-techu, zarówno w necie jak i na stołach LCGsów. Oglądając 90% wszystkich meczy Pro Tour Nashville na palcach jednej ręki zliczę gry, w których nie dało się zobaczyć Marvela choćby po jednej stronie stołu. W najbliższych dniach i tygodniach niezliczone mózgi, znacznie cięższe od mojego za sprawą zdobytych tytułów i profesjonalnych doświadczeń, niechybnie będą analizować przyczyny tak przytłaczającej dominacji Marvela – uprzednio lekceważonego, a niekiedy wręcz wyśmiewanego – pośród najlepszych graczy świata, w świeżo zresetowanym banami środowisku. Jeśli jednak już teraz głowicie się nad wyborem najlepszej broni do zabicia nowego „szeryfa”, który powrócił do miasta „Standardville” z długiego wygnania, z radością podzielę się z Wami kilkoma przemyśleniami w tym temacie.

Pomimo niekwestionowanej siły zagrożenia w postaci Ulamoga wyciąganego dosłownie z tyłka w dowolnym momencie gry, Marvel, bez względu na build, to bardzo kruchy win-con, wrażliwy na masę przypadkowych, pre-boardowych interakcji, nie mówiąc już o dobrym sideboardzie. Zakładając, że w najbliższych tygodniach każdy z nas doświadczy wysypu net-deckowanych talii opartych na Marvelu w tych czy innych kolorach, spróbuję pobieżnie omówić wszystkie największe bolączki tego combo względem kolejnych podstawowych kolorów. Zobaczcie, oceńcie, sprawdźcie, a z pewnością, bez względu na własny archetyp i manabase, znajdziecie coś dla siebie w main- lub sideboardzie.

black

transgressTransgress the Mind – karta niemalże już zapomniana za sprawą szybkich aggro i nowego Lay Bare the Heart, dewastująca Marvel po sajdzie. Często to zagranie w 2-3 turze, przy ręce zatrzymanej w oparciu o jedną kopię artefaktu, decyduje o dalszym przebiegu gry. Nawet po odpowiedniej dawce kopania czy dobrym topdecku, stransgressowany Marvel będzie miał ogromne trudności z nadążeniem za tempem tego, co dzieje się na stole. Zważywszy, że Transgress występuje zwykle w BG aggro opartym na Constritctorze, kolejna tura (lub więcej) szukania win-conu, to śmierć dla tego combo-decku.

gontiGonti, Lord of Luxury – kolejna zabawka BG Constrictora, niebywale denerwująca dla Marvela usiłującego zdążyć przed synergią węża i zielonego gearhulka. Dobra ręka z Marvelem na otwarcie, przygotowanie energii do spina, wielkie nadzieje na 4-5 turę i… Przeciwnik ustawiający połowę Twojego koła fortuny, dodatkowo kradnący Marvela lub Ulamoga, którym w połączeniu z Rishakrem zabije Cię parę tur później. Okropne, skuteczne, choć jednorazowe.

Lost Legacy – przy pierwszym kontakcie idealna karta do sajdu na „wszystko”, przy odrobinie doświadczenia – nie aż tak wielka bomba, jak mogłoby się zdawać. Przy odpowiednim planie B, wywalenie wszystkich Ulamogów z talii w mojej drugiej turze niekoniecznie oznaczało dla mnie automatyczną przegraną. Rzecz w tym, że znakomita większość buildów Marvela widocznych na Pro Tour nie oferowało zbyt wiele sensownych planów B, wobec czego Lost Legacy w Ulamoga naprawdę robi robotę.

lost legacydispossessDispossess – karta okrzyknięta crap-eRką tuż po premierze, zmieniająca bardzo wiele wobec potencjalnej popularności Marvela. „Aetherworks Marvel”, „Torrential Gearhulk”, „Dynavolt Tower”, Woodweaver Puzzleknot” – to wszystko ważne, bolesne ciosy dla przeciwnika, bez względu na to, czy jego legendarny artefakt już zdążył pojawić się w grze.

To the Slaughter – instant, który urywa łeb razem z płucami. Jeśli nawet Twój przeciwnik gra sensowny plan B w postaci Liliany, Death’s Majesty czy kaladeshowej Chandry, trudno o sytuację, w której Delirium nie wyjdzie Ci choćby przez przypadek. Idealna opcja dla kontrolnych talii oraz aggro decków typu mono-B zombies, mordujących Virtuosa i jego toptery wcześniej, w samym kombacie lub po prostu nie wpuszczających go na stół we wczesnej grze.

to the slaughter


white

forsake the worldly

Forsake the Worldly – ulepszony Fragmentize, który wzorem zielonego Dissenter’s Deliverance znajdywała już miejsce w mainboardach rozmaitych talii. Jej użyteczność przeciw Gearhulkom, Towerom, wehikułom itp. w zestawieniu z czterema Marvelami w top8 turnieju w Nashville czyni ten wybór naprawdę dobrym.

 Declaration in Stone – jedna z najlepszych opcji pre-boardowych dla wszystkich talii z dodatkiem białego. Nie zliczę łez wylanych nad bezsensownym mindfuckiem z mojego Emrakula jeszcze przed wykopaniem go na banową stronę Księżyca, gdy przeciwnik dobierał Deklarację z topa. Wszystkie wysiłki, sztuczki i wygibasy Marvela sprowadzone do dwóch many i smutnej „kluski” w zastępie za eldrazi tytana. Boli.deklaracja

cast outCast Out / Stasis Snare – jedno łamane przez drugie, choć na tym drugim niejeden postawił już krzyk. Ja sam nie zrobię tego aż do rotacji Zendikaru, bo zbyt wiele razy mój straszny Ulamog wyłapywał w paszczę Stasisa z tych samych landów, które zjadałem na exile sekundę wcześniej. Bez wątpienia jednak Cast Out jest tańsze (o kolor, którego tak łatwo trigger Ulamoga już nie wyłączy), bardziej elastyczne i bez wielkiego bólu mieści się do maindecku każdej talii.

gideon inter

Gideon’s Intervention – śmiejcie się, przynajmniej dopóty, dopóki nie gracie Marvelem. Ten bowiem w praktycznie każdym buildzie (a w absolutnie żadnym pre-boardzie) nie ma żadnych odpowiedzi na enchantmenty. Ta karta, wycelowana w Marvel, Ulamoga czy Virtuosa, po prostu wyłącza combo i jego możliwości ataku lub obrony.

anguishAnguished Unmaking* – nie, nie jestem daltonistą, prędzej jednak zdarzy się, że biało-coś talie (Mardu wehicles, WB zombie) będę splashować czarny i grać tę kartę w mainie, niż monoB zombie zrobią to w drugą stronę. Tak czy siak, ten efekt w maindecku okazał się doskonałą odpowiedzią na Marvel przed i po combo we wszystkich meczach dnia drugiego i trudno znaleźć powód, by nie używać tej karty w takim zestawieniu kolorów


green

deliveranceDissenter’s Deliverance – zielone Forsake the Worldly, znajdujące miejsce przynajmniej jako one-of w praktycznie każdej trawiastej talii. Czasem nawet jedna sztuka wystarczy do skradzenia tury niezbędnej do dobicia przeciwnika zajazdem Waszego RG aggro czy pancernym naporem GB wężowych koszmarów 30/30. Nawet zwykły cycling po coś lepszego zmusza siedzącego naprzeciw Johnny’ego do podwójnego zastanowienia przed zagraniem Marvela bez obstawy kontry lub zapasu sześciu energii, co tak czy inaczej spowalnia go jeszcze bardziej.

manglehornManglehorn – bestia mająca pełnić rolę kata dominującego decku, która po banie Saheeli combo… wciąż może nim być! Przed Marvelem – kradnie turę, tapując wstawiany artefakt lub wymuszając Harnessed Lightning za cenę bezcennej energii. Po Marevlu – ano właśnie, po Marvelu, a prawie żaden z buildów widzianych na Pro Tourze nie myślał nawet o wracaniu swojego win-conu z grobu.

Natural Obsolescence – karta, która boli w podobny sposób, co przewijanie przeciwnika do zera. Teoretycznie o wiele słabsza w obliczu wspomnianego wcześniej Dissenter’s Deliverance, lecz jeśli nie używacie czerwonej many, może okazać się lepsza przy Scapheapach i wehikułach wciąż rozjeżdżających sporą część mety.

natural obsolenceBlossoming DefenseBlossoming Defense – nie przecierajcie oczu, bowiem każdy, kto oglądał zmagania w Nashville widział, jak często Marvel wykręcał się ze stanu życia „na hita” do zwycięstwa za sprawą dobrze trafionego triggera z lecącego na stół Ulamoga. Obrona stwora z menace, Harvestera czy nawet mniej wartościowej jednostki poszerzającej Waszą stronę stołu może okazać się naprawdę kluczowa dla dokończenia sprawy zanim zabierze się za nią eldrazi tytan.

red

by forceBy Force – tańsza, choć dla wielu gorsza, od Release the Gremlins niszczarka standardowych win-conów. W tym wypadku nie będę się wykłócał, choć mając do wyboru podwójny kolor za token i dwie many za zanegowanie całej roboty z szukaniem i nakręcaniem Marvela wybrałbym to drugie.

 

Harsh Mentor – chcecie grać Marvelem, bo wszyscy prosi grali nim na Pro Tourze? Dwa w pysk za Evolving Wilds, dwa za każdy Thopter z Virtuosa, każde pokrętło Marvela, każde poświęcenie Puzzleknota? Wbrew pozorom to ostatnie ma spore znaczenie, 6 życia za każdy pojedynczy Woodweaver oznacza kradzież dwóch – trzech tur niezbędnych do obrony i zainstalowania kombo. Gdybym zobaczył Mentora po drugiej stronie stołu, nie wahałbym się przed wymianą Harnessa i energii na jego trupa w grobie.harsh mentor

 Sweltering SunsSweltering Suns – to prawda, cudów nie ma, a po pierwszej grze z Marvelem zapewne częściej będziecie wyjmować tę kartę z maina, niż dokładać kolejną. Nie zmienia to jednak faktu, że warto mieć ją w mainie, również za sprawą cudownych zombiaków, które nareszcie dotarły na z dawna wyczekiwany szczyt swoich możliwości. Sweltering Suns kasuje praktycznie wszystkie kreatury poza Ulamogiem, które może zaoferować Marvel w najbardziej popularnych kolorach. Dość bloków i wymian z Rouge Refinerem, dość przeciąganych finałów z flotyllą Thopterów wirtuoza, dość samego wirtuoza, dzieciaków Ishkany i innych przeszkód stojących na drodze do zwycięstwa przed nadejściem Ulamoga.

Kari Zev's ExpertiseKari Zev’s Expertise – ach, cóż za crap, wybierany na końcu za tokenami po każdym FNMie. Jeśli nigdy nie doświadczyliście kradzieży wyplutego ostatnim tchnieniem Ulamoga, broniącego Was przed zajazdem nacierającego aggro, nie wiecie, o czym mówię. Trzy many, pół życia przeciwnika za sobą i jeden wielki, niezniszczalny sukinkot blokujący Wasz klasyczny RDW napór. Oceńcie sami, czy robi robotę.


blue

Kontry – cokolwiek, jakkolwiek. Jeśli nawet znajdziecie build Marvela z Negate w mainie, nie będzie tego więcej niż dwie sztuki i na pewno nie więcej, niż wszystkiego, co możecie mieć sami. Bez względu na konfigurację kolorów, kontrolne talie wygrywają pierwsze gry z Marvelem choćby przez przypadek, po prostu kontrując Marvela i Wirtuozów. Negate w artefakt czy planeswalkera, Dissalow we wszystko, ze zdolnością Marvela włącznie, Censor w Waszej trzeciej turze, nawet nieco biedny Scatter w lecącego ku Wam Ulamoga powinien wystarczyć do wygranej. Jeśli nie zjada Was draw i tysiąc muliganów, a wciąż potraficie przegrać pre-boardowy mecz z Aetherworks Marvel, napiszcie nam o tym.Kefnet the Mindful

Kefnet the Mindful – po sajdzie Wasz plan zazwyczaj i tak sprowadza się do kiszenia jeszcze większej ilości kontr, dlatego Kefnet, zagrany w porę, wystarczy za wszystkie inne win-cony. Jeśli nie pozwolicie wstawić Marvela na stół, żadna jego wersja nie zdoła odpowiedzieć na niego blokiem ani removalem, a 3 many za niezniszczalnego latacza to znacznie lepszy biznes, niż 6 za wymianę Gearhulk – Harnessed Lightning.

commitCommit // Memory – prędzej czy później zdarzy się jednak, że Marvel lub Ulamog zjawią się na stole, a w Waszej ręce, zależnie od kombinacji kolorów, żałośnie zalśni Fumigate, Fatal Push lub Harnessed Lightning. Wiele kontrolnych talii z UR na czele grało jedną sztuką tej ciekawej sztuczki, spróbujcie więc także dać jej szansę.

Confiscation Coup – już wcześniej była to popularna opcja na sideboard, tym większą popularnością powinna cieszyć się teraz. Nie udało się skontrować Marvela i / lub Ulamoga? Przegraliście walkę o Torrential Gearhulka po stronie przeciwnika? Nawet bez wielkiego nastawienia na energię powinno jej wystarczyć, by ukraść przeciwnikowi ciężko „oszukany” win-con. Confiscation CoupJace, Unraveler of Secrets

Jace, Unraveler of Secrets – swoich sekretów Jacek szukał już w okolicach rotacji, lecz im więcej Marveli zobaczycie w najbliższych dniach, tym częściej będziecie marzyć o wartościowej wrotce Ulamogów do ręki przeciwnika. Kolejna typowo kontrolna, sideboardowa opcja, lecz kto, jeśli nie kontrola, powinna być koszmarem tratujących standard eldrazi tytanów?

Wszystko to piękne w swej prostocie niczym chiński rosołek, gdy patrzeć na to „na sucho”, dlaczego jednak połowa top 8 i większość całej reszty talii z Pro Tour Nashville to właśnie Aetherworks Marvel? Patrząc na spisy talii nie-Marvelowych oraz ich sideboardów, odpowiedź zdaje się być prosta. Część graczy nastawiła się na karty zdolne odpowiedzieć na przewidywany (nietrafnie) napór Mardu Wehicles, pozostali zaś przesiedli się na coś „z zupełnie innej beczki”. Ci pierwsi nie bardzo wiedzieli jak grać przeciw tej talii, ci drudzy zaś nie spodziewali się tak wielkiej ilości mirror-matchy, efektem czego kilkukrotnie mogliśmy oglądać zabójczo nudne spektakle topdecku po obu stronach stołu. Dominacja Marvela jest tym bardziej zaskakująca, że talia nie otrzymała praktycznie żadnych nowych narzędzi z premierą Amonkhet, opierając się w 90% na starej strategii. Jakie więc karty, poza samym Aetherworks Marvel, okazały się kluczowe dla tak wielkiego sukcesu tak wielu odmian tego combo-decku?

Whirler Virtuoso

Whirler Virtuoso – nieskontrowany, wchodzący na stół z zapasem energii, pojedynczy wirtuoz pod koniec dnia pierwszego przez dwadzieścia minut bronił Martina Mullera przed Ormendahlem i biegnącymi za nim zombiakami, bezskutecznie próbującymi odebrać mu ostatnie 7 punktów życia. Przed wejściem – nie ma ważniejszych kart do skontrowania. Po wejściu – nie ma ważniejszych do usunięcia. Ktokolwiek doświadczył przegranej od przeciwnika mającego na stole tylko trzy landy i wirtuozów wstawianych na zmianę zrozumie, co mam na myśli.

Woodweaver’s Puzzleknot – prawdziwy silnik talii, często lekceważony jako cel kontr i removalu. Deck oparty Marvela nie potrzebuje niczego więcej do wyplucia Ulamoga, zyskując każdorazowo 6 życia i 6 energii w jednej, śmieszne taniej karcie.

Attune with Aether – cudo na kiju, jeden many za manafix i paliwo do wygranej, dość dobre, by w top 8 można było zobaczyć keep 6 kart po mulliganie na draw bez ani jednej many w ręce, za to z dwoma Attunami i resztą combo. Karta, która nie tylko niesamowicie przyspiesza deck, lecz również wydatnie zwiększa szansę trafienia Ulamoga po przekręceniu artefaktu.

Kozilek’s Return – a dokładniej jego brak, prowadzący masę konwertytów sprzed dwóch tygodni do tragicznej i zasłużonej śmierci. W znakomitej większości przypadków pojedynczy Ulamog nie wystarcza do obrony przed armią rozstawioną po drugiej stronie stołu. Powrót Kozilka w grobie, rzucony nawet „w ciemno” w trzeciej turze, czyści stół z niemal wszystkich zagrożeń mogących obiec naszego megakozła, zostawiając największe cele na exile z tytana wciąż lecącego ze stosu na stół. Jeśli zaczynacie net-deckować zwycięskie listy, zróbcie to, co Yuuya Watanabe i wrzućcie do maina jedną sztukę, bo naprawdę, naprawdę warto.

Tireless Tracker – kolejny zapomniana gwiazda przeżywająca drugą młodość. Nie raz i nie dwa w pojedynkę szachował pół stołu, kupując właścicielowi czas i opcje na wyjście z tarapatów. Kolejny, obok wirtuoza, powód, by po sajdzie przeciw Marvelowi nie wyjmować taniego removalu.

Kozilek's Return

Przechodząc do konkluzji, czego – oprócz czasowego zalewu Marvel combo – możemy spodziewać się w obecnym standardzie? Jeśli faktycznie zdominuje on format tak, jak zrobił to z Pro Tourem, jakie talie powinniście wybrać, chcąc pokonać tę „oszukaną” talię?

(W)B Zombies – nie odkryję tu Ameryki, Gerry Thompson, Christian Calcano i Chris Fennell pokazali, że solidne, konsystentne aggro z dostępem do technologii innej, niż tylko bezmyślny zajazd, potrafi poradzić sobie nawet z potworem pokroju Ulamoga. Dobry Transgress po sajdzie, exile na artefakt lub win-con, powroty z grobu, dobór z Cryptbreakera i mocna synergia pozwalały gnieść przeciwnika tak bardzo, jak bardzo powinno robić to każde aggro, by żadne późniejsze sztuczki ani niezniszczalne kloce nie miały większego znaczenia.

UW Spirits – talia za sprawą której Marvel zniknął z topów większych imprez. Połączenie flashowego tempa, latających, odpornych na interakcję jednostek oraz naturalnego wręcz zakłócania planu przeciwnika (Spell Queller zjadający wszystko, co Marvel ma do zaoferowania) czynił ten matchup praktycznie niemożliwym do przegrania. Jeżeli Aetherworks faktycznie umocni swą pozycję w nadchodzących tygodniach, duchy będą dla nich najgorszym koszmarem.

UB control – regularnie zajeżdżana przez napór szybkiego aggro, ta talia wygrywa z Marvelem nie robiąc nic. Połączenie kontr i discardu czyni życie pilotów Marvela niezwykle mizernym, pozostawiając nikłe nadzieje na skradzenie gry przemyconym na stół wirtuozem lub zaskakującym Sphinx of the Final Word, będącym najlepszą sideboardową opcją tej talii przeciwko kontroli.

Tyle z moich przemyśleń na gorąco po obejrzeniu finału zawodów w Nashville. Choć Aetherworks Marvel kosztował mnie tak wiele bolesnej miłości, wygrana monoB zombie naprawdę uradowała me serce. Ze wszystkich pomysłów na omawiany combo-deck najbardziej przypadł mi do gustu sultaiowy build Reida Duke’a, łączącego kombo z reanimacją w postaci Liliany, Death’s Majesty, niszczącego zombie Demon of the Dark Schemes i świetnego spowalniacza w postaci Ishkany. Zważywszy wszystkie przytoczone wyżej wady i zalety talii nie sądzę, byśmy mieli doświadczyć kolejnej niepodważalnej dominacji jednego czy dwóch archetypów. Jeśli zaś miałoby się tak zdarzyć, z pewnością będzie się czym bronić.

greg-rutkowski-lord-of-the-accursed-1500

2 myśli na temat “Marvelous Pro Tour, czyli jak świat zapomniał o Ulamogu w 4 turze.

  1. Male sprostowanie, gonti niczego tak naprawde ci nie ustawia i nie psuje (zakladajac ze nie grasz niebieskich puzzleknotow), karty po triggerze ida na bottom. mozna tylko liczyc ze akurat trafisz cos waznego, ale nastepny spin i tak bedzie z losowej szostki. Z innych ciekawych odpowiedzi dodalbym jeszcze dla czarnego oblivion strike. Tak, wiem, 4 mana, drogie i dodatkowo na sorcery ale grajac cos w stylu mono B (np zombie), RB czy generalnie cos bez bialego removalu – to jest najbardziej efektywna odpowiedz ktora jest targetowana i ktorej w przeciwienstwie do trial of ambition/to the slaughter/oath of liliana nie psuje pojedynczy servant czy thopter.

    Polubione przez 1 osoba

    1. To prawda, Oblivion Strike sprawdza się tu świetnie 🙂 Jeżeli zarówno monoB zombie jak i Marvel utrzymają swoje pozycje w t1, spodziewałbym się tej karty w sideboardzie bardziej zapobiegawczych graczy.

      Polubienie

Dodaj komentarz